głosujcie:
Dla mnie to:
1 "PTASZNIK Z ALCATRAZ"
2 "Wyrok w Norymberdze"
3 "KARMAZYNOWY PIRAT"
4 "Stąd do Wieczności"
5 "SŁODKI ZAPACH SUKCESU"
6 "Siedem Dni w Maju"
7 "ZAWODOWCY"
8 "Zabójcy" - to się nazywa debiut!
9 "OSTATNIA WALKA APACZA" - wypaść wiarygodnie jako Indianin to sztuka nie lada, a tu taka niespodzianka - brawa!
Są jeszcze
"LAMPART",
"NIE DO PRZEBACZENIA"
Aktor wszechstronny, acz chyba niedoceniony. Postrzegany głównie jako twardziel, typ herosa i rzeczywiście w tych rolach jest bezbłędny.
Grał też role skrajnie inne,
choćby u FRANENHEIMERA (Ptasznik z Alcatraz, Siedem dni w maju)
TYTAN PRACY!
Głosujcie!
wow. Przesadziłeś wodzu.... Ja znam Burta niestety tylko z kilku filmów z dzieciństwa i nawet nie pamiętam tytułow. Najbardziej zapamiętałem Karmazynowego Pirata ( To jest film:PPP) gdzie był wspaniały:) i ten drugi film z nim i karzełkiem coś w stylu Robin Hooda "strzała" ? jakoś tak. Kojarze jeszcze b. dobry western z nim i Garym Cooperem, ale tytułu też nie czjaę. Więc zgodnie z zasadą głosuj nha tych co znasz:0 Ja głosuję na karmazynowego Pirata...
Swoją drogą śmieszna sprawa Burt ma 320 głosów i 120 w ulubionych ciekawe ktojeszcze ma taką statystykę:)
Ku ironii, Burt dostał Oscara za jedną ze swoich słabszych ról, przynajmniej moim zdaniem, a za swoje najlepsze nie został nawet nominowany - był wspaniały w "Atlantic City" i "Stąd do wieczności", ale we "Wróć, mała Shebo" czy "Zaklinaczu deszczu" wypadł lepiej moim zdaniem. Dzisiaj nadrabiam "Ptasznika z Alcatraz".
Ogólnie Burt to jeden z tych aktorów, którzy zrobili na mnie ogromne wrażenie już od samego początku, a "Stąd do wieczności" to pierwszy film, jaki obejrzałem z jego udziałem. Mam wielki szacunek do tego aktora, ale powinien dostać Oscara (a nawet Oscary) za inny film (filmy) niż "Elmer Gantry". W tamtym roku, kiedy wygrał, dwóch rzeczywiście najlepszych aktorów w tamtym czasie nawet nie nominowano - mam na myśli Kirka Douglasa za "Spartakusa" i Anthony'ego Perkinsa za "Psychozę".
W pełni się zgodzę z ,,Elmerem Gantry'' . W ,,Stąd do wieczności'' zagrał o wiele lepiej , chociaż moim zdaniem słusznie wygrał wtedy William Holden. Wybitny był też w ,,Ptaszniku z Alcatraz''. A jeśli chcesz nadrobić zaległości z nim , to polecam ,,Słodki zapach sukcesu'', tylko szkoda że nie został należycie za tę rolę doceniony,nawet nominacji nie dostał.
Ja też go podziwiam za powyższe role i stawiam go na równi z Kirkiem Douglasem bo obaj grali podobne role, czasami w westernach i filmach przygodowych ale nie brak u nich repertuaru artystycznego gdzie pokazywali swój kunszt. Tak nawiasem mówiąc podobno się dobrze kumplowali.
No Burt i Kirk byli bliskimi przyjaciółmi podobno. Szkoda, że ten drugi musi pogodzić się z faktem, że ten pierwszy nie żyje już od blisko 24 lat i jeszcze parę lat temu umarła jego pierwsza żona. Do tego jego najmłodszy syn przedawkował. Ludzie, którzy przeżywają aż taki wiek, nie mają fajnie na pewno z tej jednej strony.
I nie zdziwiłbym się, gdyby nadal miał. Jakoś na początku 2016 roku lekarze dawali Michaelowi co najwyżej pół roku życia - minęło 2,5 roku ponad, a on nadal żyje i ma się dobrze, i raczej nie zapowiada się na to, aby w najbliższym czasie miał zejść z tej planety ^^
Właśnie niedawno oglądałem Elmera Gantry i również przychylam się do opinii kolegi (powyżej), że nie wspominać o tej roli to grzech :)) Tym bardziej, że dostał za nią Oskara! A poza tym - dla mnie - najlepsze role zagrał w "Portrecie rodzinnym", oraz w "Pływaku". Te trzy postacie są jego największym majstersztykiem, choć zgodzę się, że tych jego wspaniałych ról było dużo więcej.
Jest kilka filmów z Lancasterem, które bardzo, ale to bardzo, lubię. Chronologicznie:
1. The Flame and the Arrow (1950)
2. Sweet Smell of Success (1957)
3. Elmer Gantry (1960)
4. Il Gattopardo (1963)
5. Atlantic City (1980)
Jak dla mnie to Karmazynowy Pirat ...ehhh...mogłem go w kołko ogladac ... bylem malym chlopcem jak poraz pierwszy zobaczylem i nigdy mi sie nie znudzil i wywarl na mnie duze wrazenie ...pozdro.
No faktycznie, żeby zagrać Indianina nie wystarczy pomalować skórę i założyć perukę, to jeszcze trzeba zapomnieć o uśmiechaniu się:-)